Etykiety i rak ziemniaka

Autor: Mirosław Maziarka

Archiwum Szkółkarstwa

Na tegorocznej konferencji szkoleniowej Stowarzyszenia Producentów Wysokiej Jakości Materiału Szkółkarskiego, która odbyła się 25 i 26 stycznia w Pułtusku, mówiono o sposobie kwalifikacji materiału nasadzeniowego w Unii Europejskiej, o marketingu w szkółkarstwie, o nowych zasadach ubezpieczania pracowników oraz o kwarantannie. Najwięcej czasu poświęcono sposobowi zaopatrywania drzewek owocowych w etykiety i problemom związanym z chorobą kwarantannową – rakiem ziemniaka.

Kontrowersje wokół etykietowania

W 1996 roku wprowadzono w Polsce, zgodnie z zaleceniami EPPO (Śródziemnomorska Organizacja Ochrony Roślin), obowiązek urzędowego etykietowania kwalifikowanych jabłoni, najpóźniej przed wykopaniem ich ze szkółki. Miało to na celu podniesienie jakości i wiarygodności materiału nasadzeniowego, a także wyeliminowanie nielegalnej produkcji. Szkółkarze obecni na konferencji zgodnie twierdzili, że nowy przepis rzeczywiście przynosi pozytywne skutki w odniesieniu do dwóch pierwszych punktów. Natomiast zarządzenie to niewiele, niestety, pomogło w likwidowaniu czarnego rynku, będąc jednocześnie bardzo restrykcyjnym w stosunku do legalnie produkujących szkółkarzy. Uwagi zebranych dotyczyły głównie zapisu o zaopatrywaniu w etykietę każdego drzewka jeszcze w szkółce (fot.). Twierdzili oni, że jest to zbyt uciążliwe i znacznie podnosi koszty produkcji. Poza tym wprowadzając międzynarodowe przepisy należy wziąć pod uwagę polskie warunki, a mianowicie powszechne kradzieże drzewek ze szkółek i sadów oraz specyficzne warunki klimatyczne w naszym kraju. Na przykład, w ubiegłym roku wielu szkółkarzom, którzy nie zdążyli wykopać materiału nasadzeniowego przed zimą, drzewka zmarzły. Tak więc nie dość, że stracili rośliny, to dodatkowo ponieśli koszty na zakup i założenie etykiet, które już do niczego się nie przydadzą.

Obecnie każde drzewko jabłoni musi zostać zaopatrzone w etykietę w szkółce

Większość sadowników nie jest również zadowolona z zakładania etykiety na każdym drzewku. W przeważającej liczbie przypadków (szczególnie jeśli są to odmiany licencyjne) muszą bowiem ściągać etykiety, gdyż boją się posadzić oznakowany materiał, który jest cenniejszym łupem dla złodziei. Niektórzy sadownicy zrywają etykiety już u szkółkarza, gdyż nie chcą, aby nawet pracownicy dowiedzieli się, z jakimi odmianami mają do czynienia. Jak stwierdził Krzysztof Smaczyński, przedstawiciel Głównego Inspektoratu Inspekcji Nasiennej, zdecydowana większość krajów Unii Europejskiej nie dostosowała się ściśle do zaleceń EPPO w sprawie obowiązkowego zawieszania etykiet na wszystkich drzewkach owocowych. Na przykład w Niemczech nie stosuje się tego. Szkółkarz wprowadzający do obrotu materiał nasadzeniowy powinien albo wystawić dokument sprzedaży, albo zaopatrzyć rośliny w etykiety. W Holandii z kolei wprawdzie jest obowiązek zawieszania etykiet na wszystkich drzewkach przed ich wykopaniem, ale istnieją odstępstwa od tego zarządzenia. Mianowicie przy dużej partii materiału dostarczanego do ostatecznego odbiorcy, czyli sadownika, zakłada się najwyżej jedną lub dwie etykiety na pęczek drzewek.

Rak ziemniaka przeraził szkółkarzy

Największe poruszenie wśród szkółkarzy obecnych na spotkaniu nastąpiło po wystąpieniu Tadeusza Kłosa – zastępcy dyrektora Głównego Inspektoratu Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin. Mówił on o kwarantannie roślin w kraju i o kontroli fitosanitarnej przy ich imporcie oraz eksporcie. Szczególną uwagę zwrócił na jedną z chorób kwarantannowych – raka ziemniaka, który już sprawił wiele kłopotów niektórym szkółkarzom. Rak ziemniaka jest uznawany za chorobę kwarantannową już od kilkudziesięciu lat. Można by sądzić, że nie ma on nic wspólnego ze szkółkarstwem, gdyż powodujący go grzyb, Synchytrium endobioticum, poraża tylko ziemniaki – odmiany nieodporne na ten patogen. Problem ze sprawcą raka ziemniaka wynika jednak stąd, że jego zarodniki mogą przeżyć w glebie nawet 40 lat i są przenoszone wraz z grudkami ziemi na korzeniach roślin. W związku z tym, na przykład w Unii Europejskiej wydano specjalną dyrektywę, w której znajduje się zapis, że należy wszystkimi sposobami powstrzymać rozprzestrzenianie się raka ziemniaka. W przypadku stwierdzenia zarodników grzyba w glebie szkółki (dotyczy to zarówno materiału sadowniczego, jak i ozdobnego) należy rośliny spalić (nie wolno ich kompostować) oraz oczyścić i zdezynfekować środki transportu, a także przechowalnie. Ponadto na polu, na którym stwierdzono obecność patogenu, obowiązuje zakaz uprawy przez 10 lat (po tym okresie pobiera się znowu próbki gleby, i, gdy się okaże, że jest ona wolna od zarodników grzyba S. endobioticum, można założyć szkółkę) i pozyskiwania roślin sadowniczych, ozdobnych i cebul oraz bulw roślin uprawnych, a także – zakaz uprawy wrażliwych na raka ziemniaka odmian ziemniaków. Jak powiedział Tadeusz Kłos, przy badaniu gleby w połowie lat 50. stwierdzono w Polsce ponad 60 000 miejsc, gdzie znajdują się zarodniki grzyba Synchytrium endobioticum. Przez następne lata jednak nic nie zrobiono, aby zapanować nad rakiem ziemniaka. Istnieje więc poważna obawa, że większość gleb w naszym kraju może być zakażona tym grzybem. Jesienią ubiegłego roku rozpoczęto badania nad obecnością raka ziemniaka w glebie. Wśród kilkudziesięciu ognisk, gdzie stwierdzono zarodniki S. endobioticum, znalazło się kilka szkółek roślin jagodowych. Producentom tych rośli udało się jeszcze sprzedać materiał. Od tego jednak roku rośliny wyprodukowane na glebie, w której stwierdzono raka ziemniaka, nie zostaną zakwalifikowane. Z tego powodu producenci materiału nasadzeniowego przed założeniem nowej szkółki koniecznie powinni zbadać glebę na obecność raka ziemniaka. Wydaje się, że z tej trudnej sytuacji stosunkowo najłatwiej będzie wybrnąć producentom sadzonek truskawek. Szkółkarze ci mogą bowiem przejść na produkcję roślin z bryłą korzeniową w wielodoniczkach. Nierealne natomiast jest przestawienie się z produkcji drzewek owocowych w polu (może z wyjątkiem materiału na rynek detaliczny) na uprawę tych roślin w kontenerach. Na spotkaniu szkółkarze zasypali przedstawiciela Głównego Inspektoratu PIOR-u pytaniami. Na przykład, czy można pozyskiwać podkładki z matecznika rosnącego na polu zakażonym rakiem ziemniaka, ale obsypywanego trocinami (ukorzeniające się podkładki nie mają styczności z glebą). Tadeusz Kłos odpowiadał, że w przypadku tej choroby nie ma jeszcze w Polsce ustalonych norm postępowania w niektórych sytuacjach – należy je dopiero opracować. Jedno, jak stwierdził, jest pewne. Wcześniej czy później musimy przyjąć dyrektywy Unii Europejskiej co do postępowania z rakiem ziemniaka. W przeciwnym razie możemy zostać wykluczeni z międzynarodowego obrotu roślinami.

Brak postów do wyświetlenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.